Archiwum 04 sierpnia 2015


sie 04 2015 Veptu jak Vertu
Komentarze: 0

  Rezerwacja stolika w restauracji, wypożyczenie samochodu, zamówienie hydraulika, umówienie wizyty u fryzjera, wynajęcie prywatnego samolotu, słonia, wielbłąda, czy co tam sobie wymyślimy. Oczywiście wszystko „na już”, od zaraz. Kolejny „gratis” w cenie aparatu to usługa Vertu Fortress. Firma w jej ramach zapewni nam pełną kopię danych z naszego telefonu, które przechowywane są na serwerach umieszczonych w byłym wojskowym schronie gdzieś w Anglii. Same telefony to także mały bunkier w kieszeni darmowa bramka sms. Po sieci krążą filmy przedstawiające testy wytrzymałościowe. Telefon działa bez zarzutu po zrzuceniu go ze sporej wysokości, upuszczeniu na jego ekran ciężkiej metalowej kuli czy… podpaleniu palnikiem acetylenowym. No tak, ale mieliśmy mówić o tanim luksusie... Veptu jak Vertu Na telefony Vertu stać nielicznych. Zawsze jednak można rozejrzeć się za replikami lub gry na androida. Obszerną ofertę taniego luksusu ma na przykład polsko-angielska firma Denilsonn. Oferuje ona niemal idealne repliki telefonów Vertu, GoldVish, Gucci czy Nokia Arte w limitowanych edycjach. Czym różni się oryginalny Vertu od repliki oferowanej przez firmę Denilsonn? Ceną. Najdroższy model kosztuje niecałe 3 tysiące złotych, gdy jego pierwowzór około 250 tysięcy. Najtańszy kupimy za niecały tysiąc. Telefony oczywiście nie są składane w fabryce Nokii na Wyspach, a w Hongkongu (też w fabryce Nokii!). W ich obudowach nie znajdziemy stopów metali ciekłych, ale wysokiej jakości stal i tytan. Nie zawierają także części w całości wytworzonych ze złota czy platyny, ale często są nimi pokryte.